Garbowanie skór futerkowych DIY

Kto chce etycznie zdobyć futra naturalne, ten musi wykazać się poświęceniem z każdej strony. Najpierw trzeba znaleźć martwe zwierzę - zwykle potrącone gdzieś na drodze. To wiąże się z ogromnym wysiłkiem i jest czasochłonne, bo zwykle oznacza pokonywanie dziesiątek kilometrów. Śmiałek musi liczyć się też z ryzykiem utraty zdrowia lub życia... no niestety, w trakcie ekspedycji mogą zaistnieć nieciekawe przygody. Niebezpieczeństwo grozi ze strony innych ludzi oraz mikroorganizmów - małych drani, których obawiam się bardziej niż tych na dwóch nogach. Ale to jeszcze nie wszystkie trudności.

Kiedy zdobędziesz w końcu upragnioną skórkę, wówczas trzeba ją jeszcze jakoś uzdatnić do przyszłego użytkowania. Zwykłe suszenie nie wystarczy, ponieważ takie futerko jest sztywne, tłuste, brzydko pachnie, podatne będzie na robactwo i z czasem ulegnie degradacji. Dlatego konieczne trzeba poddać je procesowi garbowania. Profesjonalnych metod, w zależności od rodzaju skóry, jest wiele. Generalnie pod względem użytych substancji czynnych dzielą się na chemiczne i roślinne. Oba sposoby mają swoje wady i zalety. Największym plusem garbowania chemicznego jest szybkość procesu liczona w godzinach, oraz odporność tak wyprawionej skóry na wilgoć i larwy moli. Wadą natomiast będzie toksyczność stosowanych chemikaliów dla środowiska i samego użytkownika. Aby jak najmniej szkodzić otoczeniu, futra garbuję wyłącznie sokami uzyskanymi z części roślin. Ta metoda jest o wiele bardziej czasochłonna i wymaga utrzymania odpowiednich warunków pod kątem wilgoci i temperatury procesu - aczkolwiek to w dużej mierze zależy od świeżości surowej skóry.

Skoro jesteś zdecydowany na samodzielne wyprawianie skór, to proponuję zacząć od skompletowania niezbędnego sprzętu. Na zdjęciu poniżej wyszczególniłem prawie wszystko, tzn. widać te utensylia, które na pewno będą potrzebne. Twój sprzęt nie musi być dokładnie taki sam, ale ważne jest, aby spełniał funkcję w co najmniej takim samym zakresie co mój zestaw. W komentarzu pod zdjęciem zawarłem krótkie omówienie poszczególnych narzędzi.

1. Nóż z zaokrąglonym końcem - będzie potrzebny do zeskrobywania błon i tłuszczu. Istotne jest aby nie był za ostry, bo wtedy łatwo pozacinać skórę. Jednocześnie nie powinien być też zbyt tępy - w celu uniknięcia stosowania dużego nacisku skutkującego rozerwanie skóry.
2. Nóż do mięsa - ułatwia ścinanie błon ze skóry głowy.
3. Nóż techniczny - niezbędne narzędzie do oprawiania łapek, chrząstki uszu i wycinania pręta ogona.
4. Maszynka do mięsa - posłuży do rozdrabniania szyszek olchy. Mimo, iż szyszki będą rozmoczone, to i tak później stawiają duży opór podczas mielenia. W związku z tym lepiej nie używać zwykłych elektrycznych maszynek ze słabym silnikiem i przekładnią. Profesjonalnych rozdrabniarek do kości raczej nie opłaci się kupować do jednostkowych prac, dlatego proponuję zaopatrzyć się w taką na korbę. Oczka w sitach powinny mieć średnicę 7-8mm.
5. Łyżka - do ładowania szyszek do maszynki i nakładania masy na skórę.
6. Waga - do odważania szyszek.
7. Szyszki olchy - na jedną dorosłą sarnę potrzeba ich 650-1000g, lisa - 400g, kuny - 250g suchej masy. Ilość uzyskanej miazgi + woda musi wystarczyć aby po rozsmarowaniu na skórze jej warstwa wynosiła 3,5-5mm grubości. Ta zasada odnosi się do futer ze zwierząt wcześniej wymienionych. Skóry ciężkie (jeleń, dzik) wyprawia się trochę inaczej.
8. Dwa garnki o poj. 4,5-5 litrów każdy. Jeden (z pokrywką) służy do parzenia szyszek, drugi podstawia się pod maszynkę.
9. Płyn do przygotowania kąpieli odtłuszczającej skórę. Może być "Persil" do białych tkanin.
10. Większe naczynie, w którym trzeba będzie wykąpać skórę w celu jej odtłuszczenia. 10 l wiadro wystarczy na lisa. Sarnę wygodniej jest prać w dużej 30 litrowej miednicy. Na jelenia to trzeba już dysponować min. 100 l balią
11. Szczotka do rozczesywania futra wyprawionej skóry.
12. Gruboziarnisty pilnik "zdzierak" do szlifowania wygarbowanej suchej skóry.
13. Podręczne naczynie na wodę.
14. Folia jako podkład. - Rozłożona skóra powinna się mieścić na niej w całości.

Stan skóry w chwili ściągnięcia jej ze zwierzęcia, a także sposób jej późniejszego przechowywania do momentu garbowania ma istotny wpływ na jej końcową jakość. W zasadzie tylko wtedy, gdy skóra jest pozyskana zaraz po śmierci, nie trzeba działać w pośpiechu. W moim przypadku jedynym ich źródłem są potrącone zwierzęta, dlatego rzadko kiedy mam szczęście natrafić na ciepłe zwłoki. Najczęściej jest tak, że znajduję je po dłuższym czasie, zwykle po 12-24 godzinach. Czasem nawet trafiam takie, które leżą już przeszło tydzień. W lecie jest krótka piłka - trzeba zdążyć zanim muchy przylecą. Natomiast późną jesienią i zimą kiedy temperatura w dzień nie przekracza 5*C, a nocą utrzymuje się w granicach 0*C i niżej, skóra na takich zwłokach jest w całkiem niezłym stanie, ale to też zależy od gatunku. Drapieżniki i dziki mają skórę stosunkowo odporną na rozkład z tego względu, że pomiędzy nią, a głębiej położonymi tkankami jest warstwa tłuszczu, która zabezpiecza ją w pewnym stopniu przed działaniem enzymów gnilnych. W przypadku saren jest inaczej. U nich prawie nie ma warstwy smalcu, nawet zimą, dlatego skóra bezpośrednio styka się z tkankami wewnętrznym i ich płynami. Dodatkowo włos sarny jest płytko osadzony w naskórku, czyli nie wyrasta z cebulki schowanej w głębi skóry właściwej jak np. u lisów. Z tego względu skóra na martwej sarnie nie poleży zbyt długo. Dodatkowo proces rozkładu przyspiesza duża wilgotność środowiska, wysoka temperatura i płyny ustrojowe, które wydostają się z uszkodzeń ciała i nasączają naskórek od zewnątrz.

Mrożenie to najlepszy sposób przechowywania. Surowa skóra przed włożeniem do zamrażarki koniecznie musi być szczelnie zapakowana w foliowy worek, który zabezpiecza ją przed obsychaniem.

Teraz kilka słów nt. tego, w jaki sposób poznać czy w ogóle brać się za skórowanie znalezionego zwierzęcia. W lecie po prostu wystarczy zobaczyć, czy siedzą na nim muchy i w jakiej ilości. Jeśli jest ich pełno oraz czuć fetor z daleka, to wiadomo, że rozkład jest zbyt zaawansowany, aby coś poza czaszką udało się odzyskać. Natomiast stwierdziwszy brak owadów albo tylko pojedynczą sztukę, wówczas warto zwłokom przyjrzeć się bliżej.

Odważoną ilość szyszek wsypujemy do garnka i zalewamy wrzątkiem na tyle, aby woda zrównała się z poziomem warstwy.

Późna jesień i zima to okres wolny od much, ale tylko w teorii. Wszystko bowiem zależy od temperatury. Muchy mogą pojawić się nawet w grudniu - o ile temperatura w dzień sięgnie powyżej 10*C. To oznacza, że jeśli zwłoki znajdą się w pobliżu miejsca, gdzie mucha zimuje, to przy sprzyjającej temperaturze przyleci i złoży jaja, z których po pewnym czasie wylęgną się larwy... Oczywiście to wszystko nie dzieje się w takim tempie jak w lecie, tylko trwa całymi dniami i pod warunkiem, że w międzyczasie nie ma mrozów. Na szczęście dla nas, nawet jeśli mucha znajdzie zwłoki, wówczas nie wyrządzi zbyt wielkich szkód. Prędzej rozpad wywołany przez bakterie gnilne doprowadzi je do totalnego zniszczenia. Tak, nawet jeśli owadów nie ma, a temperatura w dzień i noc wynosi powyżej zera wtedy prędzej czy później nastąpi autoliza niszcząca skórę. W jaki sposób poznać zaawansowany rozkład zimą? To proste. Zwierzęta martwe (sarny, jelenie, dziki) od wielu dni, najczęściej są już częściowo zjedzone przez drapieżniki. Jeśli jednak nie są ponadgryzane, wtedy trzeba włosie chwycić palcami i pociągnąć. Jeśli lekko wychodzi wraz z cebulkami, to taka skóra już się nie nadaje. W przypadku jeleniowatych naskórek schodzi całymi płatami wraz z włosiem.

Naczynie z zalanymi szyszkami trzeba przykryć pokrywką i grubo okręcić ręcznikami, aby jak najdłużej trzymały ciepło. Należy je tak trzymać przez 1-1,5h.

Kiedy w końcu uda Ci się znaleźć martwe zwierzę wolne od robaków i oznak gnicia, to i tak jesteś dopiero w 1/3 drogi do końcowego efektu. Pominę opis ściągania skóry ze zwłok, bo tego pełno jest w sieci. Przejdę natomiast do wskazówek jak ją wstępnie zakonserwować. Zazwyczaj będzie tak, że po powrocie do domu zabraknie Ci siły i czasu by od razu przystępować do garbowania. Z przyczyn oczywistych surowa skóra nie może leżeć ot tak nawet np. w lodówce. Dlatego chcąc ją dłużej przechować w niezmienionym stanie najlepiej poddać ją mrożeniu. Przedtem wystarczy tylko zawinąć skórę w reklamówkę, aby zapobiec wysychaniu - to bardzo ważna sprawa! W przeciwnym razie, jeśli wyschnie, to nie chce się poddawać garbowaniu metodą, którą zaraz opiszę. Innym sposobem konserwacji wstępnej jest zanurzenie skóry w 5% roztworze formaliny albo denaturacie (bez rozcieńczania). Utrwalanie w płynach jest ekonomiczne ze względu na brak zużycia energii elektrycznej. Trzeba tylko pilnować, aby skóra była dokładnie zanurzona i zadbać o usunięcie powietrza spomiędzy jej fałdów. Naczynie musi być szczelnie zamknięte.

Skręcanie szyszek ręczną maszynką to ciężka robota.

Zanim przystąpisz do właściwych prac związanych z garbowaniem koniecznie musisz przewidzieć na ten proces odpowiednią ilość czasu. Wiedz, że im skóra jest większa i im bardziej jej włos jest zabrudzony, tym dłużej będziesz przy niej stał. Jeśli zwierzę, które znalazłeś jest czyste tj. jego włos nie wykazuje śladów krwi, płynów ustrojowych, błota itp. to praca garbarska przy takiej skórze ogranicza się do oczyszczenia jej z błon, zmielenia szyszek i nałożenia nań garbówki. - Ta zasada dotyczy tylko jeleniowatych, bo ich skór nie trzeba bezwzględnie odtłuszczać. W takim przypadku np. z dużą sarną to ok. 6 godzin pracy, z jeleniem - prawie 12 godzin. Jeśli włos jest zabrudzony i wymaga on kąpieli, to czas który wcześniej podawałem trzeba liczyć podwójnie. Skóry dzików i drapieżników przed nałożeniem masy garbarskiej trzeba koniecznie poddać kąpieli odtłuszczającej. Po tym zabiegu włos drapieżników i saren trzeba wysuszyć. W przypadku dzików i jeleni nie jest to konieczne, ponieważ garbuje się je poprzez zanurzenie w całości w kadzi z garbówką.

Oprawianie łapek z pazurami jest czasochłonne. W trakcie wykonywania tej czynności najwygodniej posługiwać się nożem technicznym (3).

Prace garbarskie powinno się zacząć od przygotowania miazgi z szyszek olchy. W tym celu odpowiednią ich ilość zalewa się wrzątkiem, jednak nie wolno ich gotować! Potem naczynie z nimi trzeba szczelnie przykryć i okręcić materiałem izolacyjnym aby trzymały ciepło. Całość zostaw w spokoju na 1,5h. W międzyczasie zajmij się skórą. Jeśli ją mroziłeś, to powinieneś wyjąć ją z zamrażarki na kilka godzin przed przystąpieniem do prac. Chodzi o to, aby zdążyła odtajeć na czas i przez to nie mieć "martwej" strefy w trakcie pracy. Skóry, które będą wymagały kąpieli można zanurzyć w ciepłej 40*C wodzie, która przyspiesza rozmrażanie. Czynności zaplanuj tak, aby skóra odtajała w chwili, gdy skończysz drugą turę mielenia szyszek.

Wycinanie pręta ogona polega na rozdmuchiwaniu włosa na jego spodniej stronie i rozcięciu skóry od jego nasady aż po sam koniec. Nacięcie najlepiej wykonać nożem technicznym. Kości należy precyzyjnie oddzielać nożem. Nie wolno jej wyrywać, bo inaczej łatwo rozerwać skórę.

Po upływie podanego czasu na parowanie szyszek przystępujemy do mielenia. Jeśli chcesz robić to za pomocą maszynki na korbę, to bierz pod uwagę, że przerobienie ich ilości potrzebnej na jednego lisa może zająć więcej niż 1,5 godziny - tempo zależeć będzie od twojej wprawy. Trzeba je przepuścić przez maszynkę dwa razy. To jest najbardziej pracochłonna czynność w całym procesie. Po wybraniu wszystkich szyszek z naczynia, pozostały w nim brązowy płyn wlej z powrotem do otrzymanej masy.

Tak wygląda wewnętrzna strona skóry drapieżników znalezionych w zimie. Uwydatniłem poszczególne warstwy w celu łatwego odróżnienia co jest czym. Błony i tłuszcz są nam niepotrzebne. Usuwaj je nożem z półokrągłym zakończeniem (1) i miej baczenie, aby nie pozacinać skóry właściwej.

Po uporaniu się z szyszkami czas na oczyszczanie skóry. W tym celu rozpościerasz ją na stole i nożem o okrągłym zakończeniu musisz zeskrobywać błony i tłuszcz. Pracę zacznij od strony ogona i posuwaj ku głowie. Usuwanie zbędnych warstw podskórnych trzeba prowadzić z wyczuciem, aby nie pociąć i nie porozrywać skóry. Błony najłatwiej schodzą z części grzbietowej, brzusznej i karku. W miejscach, gdzie tułów przechodzi w kończyny trzeba bardzo uważać, bo tam trudno oddzielić poszczególne warstwy błon od skóry. Nie należy na siłę ich odrywać, tylko lepiej odciąć z grubsza - to zapobiegnie ewentualnemu rozdarciu i zaoszczędzi czasu z poźniejszym zszywaniem go. Sporo roboty jest z oprawianiem skalpu, który zaczyna się od uszu. Błony na tym odcinku są mocno przytwierdzone do skóry i trzeba je ścinać bezpośrednio po skórze sztywnym, ale ostrym nożem do mięsa (2). Szczególnie uciążliwy jest pysk i okolice oczu. Chrząstki z uszu także trzeba wyciąć i nie należy to do przyjemności.

To też jest skóra drapieżników, ale w letniej porze - pod błoną widać znikomą ilość tłuszczu.

Dokładne usunięcie tłuszczu ma ogromne znaczenie jeśli chodzi o późniejszą jakość garbowania. Pozostawienie śladowych jego ilości na skórze nie jest jakąś tragedią, ale przeoczenie rozległej warstwy o grubości większej niż 0,05 mm utrudnia migrację garbników w głąb skóry. Sarny posiadają bardzo mało smalcu i ma on sztywną postać, dzięki której z łatwością odchodzi on od skóry. Z drapieżnikami sprawa jest o wiele trudniejsza. U nich sadło rozłożone jest na całym tułowiu, poza łapami i głową. Jego grubość zależy od kondycji zwierzęcia. Charakteryzuje się on lepką konsystencją. Trzeba go zeskrobać jak najdokładniej. Szczególną uwagę należy zwrócić na tylną okolicę pleców, nasady ogona i samego ogona do mniej więcej 1/3 jego długości. W tych miejscach tłuszcz jest znakomicie przytwierdzony do skóry i trzeba go precyzyjnie ścinać ostrym nożem. Łatwo wtedy ją pokaleczyć, dlatego konieczne jest zachowanie uwagi.

Skóra sarny od spodu. Nie ma problemu z odróżnieniem błony (czerwona struktura) od skóry.

Skóry lisów i kun poddają się tym czynnościom stosunkowo łatwo. Oprawianie borsuków to prawdziwy koszmar. Z dzikami też nie jest łatwo. Mają one zazwyczaj grubą warstwę słoniny wskutek czego ścinanie jej nożem jest bardzo pracochłonne. W ich przypadku do zdzierania tłuszczu najlepiej posługiwać się specjalnym narzędziem przypominającym ośnik do korowania drzew.

Wszelkie rozdarcia należy zaszyć zanim przystąpi się do garbowania. Pozostawienie otworów sprawi, że płyn z garbówki będzie ściekał pod skórę.

W moim przypadku zazwyczaj jest tak, że do domu w całości zabieram tylko kuny. Większe zwierzęta oprawiam zwykle tam, gdzie je znajduję. Ściągam skórę z tułowia i kończyn aż do stawu skokowego. Potem odcinam łapę w tym miejscu, a także ogon u nasady oraz głowę (o ile czaszka nie jest połamana). Biorę je z sobą i w późniejszym czasie kończę to, co wcześniej zacząłem. Wycinanie pazurów i pręta ogona jest czasochłonne, dlatego nie robię tego w terenie. Zwłaszcza jeśli chodzi o ogon - tu konieczne jest zachowanie dużej precyzji w tym, co się robi. Najpierw trzeba zrobić przedziałek wzdłuż, a potem dopiero robić nacięcie i stopniowo oddzielać skórę kości. Tę czynność należy wykonywać za pomocą noża, a nie odrywać na siłę. Odrywanie prawie bankowo spowoduje, że część ogona pozostanie w ręku a reszta na kości. Jeszcze raz przypominam, że począwszy od nasady, aż do 1/3 długości mizdra ogona pokryta jest warstwą dobrze wbudowanego tłuszczu. Nie da się go klasycznie zeskrobać, dlatego konieczne jest ścinanie go po skórze. Ta czynność wymaga dużej uwagi i precyzji. Nie można jej jednak pominąć, ponieważ pozostawienie tłuszczu w tamtym miejscu zablokuje działanie garbników.

Kąpiel odtłuszczająca - konieczna w przypadku skór drapieżników i dzików.

W trakcie oczyszczania jest niemal pewne, że włos ulegnie zabrudzeniu tłuszczem i płynami ustrojowymi. Nie przejmuj się tym, bo skórę i tak trzeba poddać praniu w detergencie. Taką kąpiel należy przygotować po zakończeniu manualnego oczyszczania skóry. Do naczynia odpowiedniej pojemności wlewasz ciepłą wodę 40*C, dodajesz płynu do prania (może być Persil) w ilości zalecanej przez producenta. Nie musisz lać dużo wody. wystarczy tyle, aby skóra była w niej zanurzona i można było swobodnie ją obracać. Zazwyczaj jedna tura prania nie wystarczy i całą zabawę trzeba będzie powtarzać, aż kolejno zmieniana woda przestanie przyjmować ciemny kolor. Na koniec skórę musisz jeszcze intensywnie wypłukać w czystej zimnej wodzie - do czasu aż przestanie wychodzić piana. Skór jeleniowatych nie trzeba koniecznie prać w wodzie z dodatkiem detergentów. Wystarczy je wypłukać w ciepłej wodzie w celu usunięcia płynów ustrojowych, które mogły nasączyć włosie.

Po odciśnięciu wody dobrze jest powiesić skórę, aby pozostała woda swobodnie odciekła. Jednocześnie można przystąpić do osuszania włosia.

Po wypłukaniu skóry należy teraz wysuszyć włos. Trzeba to zrobić tak, aby jednocześnie nie odwodnić tkanki biologicznej. Początkowo wodę wyciskaj ręcznie i pamiętaj - to musi być wyciskanie, a nie wykręcanie jak koszule. Skórę zawieszasz na sznurku i począwszy od góry łapiesz w garść i zaciskasz ją w dłoni, następnie puszczasz to miejsce, chwytasz trochę niżej i znowu zaciskasz dłoń. Nie ciągnij ani nie wykręcaj, bo inaczej powyrywasz włosy.

Kiedy woda przestanie ściekać, skórę można położyć na stole, uprzednio składając ją na pół mizdrą do siebie. Chodzi o to, aby wysuszyć futro, a nie samą skórę.

Skórę należy pozostawić wiszącą na sznurku do czasu, aż woda swobodnie odcieknie. Oczywiście aby nie marnować czasu można od razu zaczać suszyć ją suszarką do włosów - chyba każdy ma coś takiego w domu. Kiedy woda przestanie spływać, skórę można położyć na stole i dalej suszyć w takiej pozycji. Tu trzeba koniecznie pamiętać, aby nie kierować ciepłego powietrza na mizdrę i tym samym nie spowodować jej przesuszenia. Dlatego najlepiej złożyć ją wewnętrzną stroną ku sobie, by w ten sposób zabezpieczyć ją przed odparowaniem wody.

Zdjęcie ukazujące prawidłowe nasycenie miazgi wodą. Właściwa wilgotność garbówki to kluczowa kwestia wpływająca na końcową jakość skóry. Zbyt mała ilość wody uniemożliwia szybkie przenikanie garbników w struktury tkanki. Z kolei zbyt duże jej nasycenie powoduje spływanie płynu poza obręb skóry.

Włosia skór ciężkich (jeleni i dzików) nie trzeba suszyć, bo i tak będą w całości zanurzone w garbówce. Jedyne o co trzeba zadbać jest to, że nie mogą długo leżeć mokre w otoczeniu plusowych temperatur. Dlatego jeśli nie jesteś w stanie przez kilka godzin przygotować garbówki w postaci wystarczajcej ilości stężonych soków z miazgi olchy czy też innych garbników, wówczas taką skórę trzeba z powrotem mrozić albo zanurzyć w formalinie.
Zastanawiasz się pewnie, czy i skór lekkich nie można by garbować poprzez całościowe ich zanurzenie, choćby po to, aby oszczędzić sobie trudu ich suszenia? - Można, tylko widzisz, ten sposób garbowania wymaga przygotowania stężonego roztworu garbników, a na coś takiego trzeba zużyć podwójną ilość szyszek niż normalnie. Jeśli chce Ci się w to bawić, to próbuj. Moim zdaniem szkoda surowca i siły na coś takiego.

Sposób pokrycia masą garbująca skór lekkich (saren i drapieżników).

Kiedy zakończysz suszenie włosia skóry, to można powiedzieć, że twoja robota na dziś prawie dobiegła końca. Jeśli skóra nie ma rozdarć, to pozostaje Ci tylko zaszyć oczy - po to, aby płyn garbujący nie ściekał poprzez otwory pod spód. W przypadku gdy rozdarcia jednak są, to także trzeba z ww. powodu je zaszyć.

Suszenie wygarbowanej sarny na wolnym powietrzu, ale pod dachem.

Teraz możesz wrócić do miazgi, którą przygotowałeś na początku. Zwykle jest tak, że trzeba dolać do niej wody w celu uzyskania odpowiedniej wilgotności. Ilość wody jaką dodasz, musisz dobrać doświadczalnie do każdej porcji masy. Zasada jest jedna - dodaj tyle, ile się da - ale tak, aby siły kapilarne utrzymywały roztwór w miazdze. Czyli jednym słowem - kiedy umieścisz kulkę masy na skórze, to po upływie kilku minut nie powinna wyciekać woda daleko poza jej obrys (kulki). Jeśli wszystko jest w porządku, to w dalszej kolejności skórę układasz na foli włosem do spodu. Zwracaj przy tym uwagę, aby krawędzie skóry były dobrze rozpostarte, bo mają one skłonność do zwijania się. Potem równomiernie pokrywasz ją miazgą. I to już koniec głównych prac. Całość trzeba zostawić na trzy doby. Pomieszczenie w którym zachodzi proces garbowania powinno być przede wszystkim chłodne i suche. Z przyczyn oczywistych nie mogą mieć do niego dostępu zwierzęta. Garbowanie tą metodą najlepiej jest prowadzić w temperaturze 5-20*C dla skór z drapieżników. Świeża sarna tj. skóra zdjęta z niej krótko po śmierci, wytrzyma do 15*C, jednak najlepiej jeśli temp. nie przekracza 10*C.

Wygarbowana i wysuszona skórka kuny. Trzeba ją jeszcze zeszlifować w celu usunięcia zmydlonych resztek tłuszczu, błon, oraz aby łatwiej poddała się zmiękczeniu. Podobne czynności wykonuje się z lisami, sarnami - zależnie od potrzeb.

W czasie gdy na skórę działają garbniki, codziennie trzeba sprawdzać wilgotność miazgi oraz czy płyn z niej nie spływa w jakimś miejscu pod spód. Po upływie trzech dni można w końcu przystąpić do kontroli stopnia w jakim garbniki przegryzły skórę. Polega on na jej rozciąganiu i ściskaniu. Jeśli skóra nie jest już elastyczna jak guma, tylko zachowuje się podobnie do mokrego kawałka tkaniny, to znak, że można ją oczyścić z miazgi i zacząć suszenie. Ten etap jest najprostszą czynnością opisaną w niniejszym poradniku, bo polega na równym zawieszeniu futerka w przewiewnym miejscu. Oczywiśnie nie może być ono narażone na opady atmosferyczne. Szybkość odparowania wody zależy od temperatury, wilgotności i ruchów powietrza. Powiewy ciepłego i suchego wiatru osuszą skórę w kilka godzin. Idealnie jest kiedy w chwili stwierdzenia połowicznego odparowania wody zacznie sie międlić skórę, choćby ręcznie - aby jej nadać miękkość. Nadawanie miękkości skórze już wysuszonej jest o wiele bardziej pracochłonne.

Szlifować można za pomocą pilnika-zdzieraka do metalu. W trakcie pracy konieczne jest zachowanie wielkiej uwagi, by nie zerwać głębokich warstw skóry, w których znajdują się cebulki włosów.

Wygarbowana i sucha skórka ma zapach siana. Organoleptycznie przypomina kawałek tektury - o ile nie została zmiędlona w trakcie schnięcia. Natomiast już po tej, prawidłowo wykonanej czynności, jest miękka w dotyku, ale już nierozciągliwa. Teraz, w zależności od tego, czy od strony mizdry znajdują się nieusunięte dotąd zanieczyszczenia w postaci zmydlonego tłuszczu, błon, konieczne jest szlifowanie. W ten sposób zdziera się również nadmiar samej skóry, który utrudnia międlenie.

Do szlifowania potrzebny jest gruboziarnisty pilnik-zdzierak do metalu. Nie wolno używać tarników stolarskich, ponieważ ich zęby mają zbyt agresywną geometrię - czymś takim porozrywasz skórę. Na zdjęciu powyżej widać sposób prowadzenia pilnika. Trzeba cholernie uważać, aby piłując nie przesadzić ze zbieraniem materiału. Wystarczy chwila nieuwagi i następuje zdarcie warstwy, w której znajdują się cebulki włosów, a wtedy te będą wypadać. Skóry nie piłuje się w jednakowym stopniu na jej całej powierzchni, tylko selektywnie. Najmocniej kark i grzbiet, zaś boki i brzuch najsłabiej lub nawet wcale. Najlepszy opis nie zastąpi własnego doświadczenia, a to zdobywa się z czasem.

Rozczesywanie włosia - końcowa czynność w całym procesie.

Teraz widzisz, ile trzeba zachodu dla jednego futerka. A jeśli takich skór przerabia się kilka w miesiącu? - Ręce usmarowane po łokcie i odciski na palcach... No niestety, coś za coś. Chcesz mieć etyczne futro, to sam musisz cierpieć. Nikt nie powiedział, że przyjemności zdobywa się równie łatwo, co z nich korzysta. Pokazałem Ci właściwą drogę, a Ty bierz się do dzieła, bo czasu jest mało.

20 stycznia 2021 © Beria