Celebracja Pełni Księżyca w lesie - porady dla teriantropów

Kontemplacja Srebrnego Globu w jego Pełni jest dla nas wydarzeniem tak niezwykłym, że warto poświęcić na nie całą noc. Duże znaczenie ma również otoczenie w którym będzie się przebywać przez ten czas. Co prawda obserwowanie Księżyca nawet w mieście ma swoje uroki, ale żeby wyciągnąć z niego kwintesencję mocy, to trzeba już iść w bardziej stosowne miejsce. Rozległe kompleksy leśne idealnie nadają się do tego celu. Ja mam szczęście, że mieszkam w ich bliskim sąsiedztwie. Ci, którzy nie mają tego luksusu powinni rozważyć przeprowadzkę, a jeśli w najbliższym czasie nie dadzą rady tego zrobić, to mogą szukać pól, nieużytków i innych odludnych uroczysk.

no image

To nie jest zbyt dobre zdjęcie, bo zrobione około północy, kiedy Księżyc był już wysoko na niebie. O wiele lepiej by wyglądał gdybym sfotografował go w trakcie wschodu.

Niezależnie od tego, czy ktoś ma blisko lub daleko do lasu, przed nocnym wyjściem konieczne jest podjęcie pewnych przygotowań. Wśród nich najważniejszą sprawą będzie zadbanie o własne bezpieczeństwo. Zapewne o tym wiesz, ale tak w ramach przypomnienia napiszę tylko, że w tym czasie niekoniecznie możemy być tam jedynymi gośćmi. W zależności od regionu istnieje ryzyko spotkania nieprzyjemnych ludzi: myśliwych, kłusowników i służby leśne. Ponieważ zwykle jest tak, iż będąc w terenie wszyscy mogą być uzbrojeni, dlatego stanowią dla nas poważne zagrożenie.

Nocą w lesie najczęściej można trafić na myśliwych i to z ich strony grozi największe niebezpieczeństwo. O tej porze większość z nich wchodzi na ambony by tam oczekiwać na ofiarę. W środku nocy tylko niektórzy kręcą się po lesie, jednakowoż poruszają się zwykle po duktach unikając wchodzenia w gęstwinę. W związku z tym ważne jest aby z daleka omijać takie miejsca - tu konieczna jest dobra znajomość ich zwyczajów i samego terenu.

Spotkanie ze strażą leśną/łowiecką należy do rzadkości, co nie oznacza, że można ich lekceważyć. Ci pierwsi najczęściej patrolują miejsca składowania drewna oraz okolice gdzie ludzie podrzucają śmieci i kradną stroisz (w okresie przedświątecznym). Dawniej, kiedy o fotopułapkach mało kto słyszał, trzeba było mieć prawdziwego pecha aby trafić na SL. Teraz monitoring jest powszechny. Kamery z modułem GSM ustawiane są zwykle na drogach wjazdowych do lasu i wysyłają funkcjonariuszom na telefon zdjęcia wszelkich poruszających się obiektów. Kiedy na ten przykład w nocy dostają foto z wieżdżającym do lasu nieznanym im autem, to jest pewne, że patrol sprawdzi co to za gość.

O ile straż leśna operuje tylko w lasach, ew. na terenach doń przyległych, to państwową straż łowiecką można oczywiście spotkać nie tylko tam gdzie się poluje, ale też na obszarach co prawda wyłączonych z polowań, ale na których bytuje dzika zwierzyna. Ta służba jest jeszcze mniej liczna od SL, ale zgodnie z tym co napisałem wyżej, o wiele bardziej nieprzewidywalna.

Osobną sprawą jest reakcja służb na obcych pieszych ludzi, zwłaszcza takich, którzy późną nocą kręcą się w środku lasu. Tutaj dużo zależy od samego wyglądu takiej osoby, oraz od tego, w jaki sposób strażnicy dowiedzą się o jej obecności w terenie. Jeśli fotopułapka prześle funkcjonariuszowi obraz człowieka, to na nim będzie widać nader dobrze szczegóły jego wyglądu. Gość ubrany w wieśniackie ciuchy, niosący worek lub prowadzący zwykły rower wzbudzi uzasadnione podejrzenia, iż jest kłusownikiem. Zupełnie inne skojarzenia mogą przyjść do głowy, kiedy widzi się człowieka odzianego na sportowo na rowerze z wyższej półki, albo takiego, który wygląda na survivalowca - osoby tego typu, nawet zarejestrowane nocą w lesie niekoniecznie muszą ściągnąć na siebie uwagą służb. A co będzie jeśli stróże prawa zobaczą teriantropa ubranego w futrzany strój? To zależy... od ich osobistych odczuć na widok takiego cudaka. Moim zdaniem im lepiej dopracowane przebranie, tym mniej kłopotów z fałszywymi podejrzeniami w przyszłości.

Żeby zakończyć temat służb wypada jeszcze napisać słowo o tym, co robić jeśli natkniemy się na pieszy patrol - bo i tak może się zdarzyć. W ogóle, to trzeba wiedzieć, że to wielki wstyd dla zwierzołaka dać się podejść ludziom - o ile ci drudzy nie dysponują zaawansowanym sprzętem w postaci termowizji. Noc jest specyficzną porą, tzn. niejednokrotnie nawet z bliska trudno rozeznać z kim ma się do czynienia; czy ze zwykłymi ludźmi, czy ze służbami. Najlepiej unikać wszelkich kontaktów zarówno z jednymi jak i z drugimi. Czasem, kiedy mam chęć, to pojawiam się w miejscach gdzie nocą można spotkać cywili, także myśliwych - ale tylko gdy jadą samochodem przez las. Daję im się zobaczyć przez moment, ale w ogóle z nimi nie rozmawiam, tylko czekam w cieniu na ich reakcję. Robię tak tylko wtedy, gdy jestem pewny, że nie mam przed sobą służb państwowych - z nimi nie ma sensu się drażnić. Jeśli natomiast czuję choć cień wątpliwości co do tego, kim jest przeciwnik, to nawet nie wychodzę z mroku.

Kłusownicy są w zasadzie ostatnimi ludźmi, którzy mogą nam w jakiś sposób zagrażać. Wśród nich najliczniejszy odsetek posługuje się pułapkami na zwierzynę - wartość bojowa tych osobników jest znikoma. Znacznie mniej kłusowników używa broni palnej - ci, jeśli zostaną przyparci do muru, mogą być groźni. Wszystko zależy od tego, na kogo się trafi. Jeśli nocą dojdzie do spotkania z takim człowiekiem, to nie mając przeciwwagi w uzbrojeniu radzę od razu się wycofać.
Trzecią kategorią kłusowników są ludzie polujący z psami. Oni czują sie "panami lasu", bo przecież kto ich ruszy kiedy mają za sobą zgraję szczekających pijawek. Nie ma nic gorszego, niż nocą trafić na taką ekipę. Nie da się uciec przed nimi. Jedyne co można, a nawet trzeba zrobić, to stawić im czoła. Kłusownik z kilkoma psami to trudny przeciwnik. Nóż, a nawet maczeta to za mało aby bez szwanku wyjść z takiej opresji. Tu potrzebna jest "kieszonkowa technika", a jak ktoś nie ma, wówczas powinien sobie zorganizować szablę/miecz (drogie zabawki), albo domowym przemysłem wykonać ulepszoną maczugę - coś na wzór średniowiecznej wekiery. - To tania, prosta i bardzo skuteczna broń. Ma ona postać trzonka z twardego drewna o dł. nie przekraczającej 80 cm, którego szerszy koniec nabijany jest gwoździami albo (najlepiej) zaostrzonymi wkrętami - dlatego że ich gwint przy wyciąganiu wyrywa kawałki ciała. Trzeba pamiętać, że w dzisiejszych czasach narzędzia tego typu można zabierać tylko nocą do lasu. Niech nikt nie próbuje wychodzić z czymś takim na miasto, bo będzie draka ;]

no image

Przystawałem co jakiś czas by sprawdzić, czy sarny nie idą moim śladem...
W nocy ważne jest, aby omijać miejsca co do których wiadomo, że stoją tam ambony. W przeciwnym razie można oberwać kulą i niejeden przekonał się o tym.

Zwierzołaki, kiedy idą nocą do lasu, zwłaszcza podczas Pełni powinny swoim wyglądem przypominać to, czym są. Nie po to zbieramy futra aby leżały w szafie, ale żeby z nich korzystać. Na prawdę warto przygotować sobie z nich zwierzęce przebranie, bo to jest zupełnie inne odczucie kiedy ma się je na sobie, niż będąc odzianym tylko w zwykłe ludzkie ciuchy.
Wykonanie klimatycznego stroju (oprócz czapy imitującej zwierzęcą głowę) nie jest wielkim wyzwaniem - choć oczywiście to zależy od tego, kto jaki chciałby osiągnąć efekt. Na zdjęciu powyżej widać przykładowy ubiór, który używam gdy mam zamiar spędzać zimową noc w ciągłym ruchu (wtedy było -1*C). Futrzane elementy są te same, jakie można zobaczyć na zdjęciach tu: http://www.pierwotnyinstynkt.org/teriantropia_etc/
przemiana_w_zwierze.html
. Różnica polega na tym, że teraz założyłem je na ubranie myśliwskie i jeszcze doczepiłem lisią kitę do czapki. Ocieplacze na ręce i nogi to fragmenty lisich skór - tu nie ma wielkiej filozofii. Płaszcz na plecach jest zrobiony z dwóch całych lisów, które zszyte są w dolnej części. Skórki muszą być zespolone pod kątem, zaś na odcinku szyjnym trzeba je odpowiednio wyprofilować. Jest to konieczne, aby dobrze się układały. Oprócz tego od frontu przywiązałem przepaskę z kuny i kitę z tyłu - ponieważ miałem spodnie, to spełniały one bardziej duchową rolę niż praktycznie w czymś pomagały. Na głowie mam czapkę-sarniankę z okazałymi parostkami. W całości zrobiona jest z zimowego futra sarny. Mordowałem się z nią dwa tygodnie + kilka dni poprawek, nim publicznie pokazałem się w niej. Śmiałkowie chcący samodzielnie uszyć coś takiego, zanim przystąpią do dzieła powinni odpowiedzieć sobie na pytanie, czy po pierwsze mają jakiś talent artystyczny oraz jako takie pojęcie o kuśnierstwie. Drugą niemniej ważną kwestią jest posiadanie ogromnego (nie bez przesady) zasobu cierpliwości, bo bez tego nawet nie ma sensu podwijać rękawów i niszczyć futra. A skóry jeleniowatych nie wybaczają błędów - jeśli coś się przy nich schrzani, wówczas poprawianie tego, to nie dwa, ale trzy razy więcej roboty niż w przypadku futer z drapieżników.

Zestaw który opisywałem wcześniej jest w wersji "light". Można go jeszcze ubogacić dodając np. mosiężne ozdoby, naszyjniki z kłów dzika albo przytroczyć do paska parostki rogacza. Jeśli ktoś chciałby posiedzieć dłużej w miejscu, a temperatura jest na minusie wówczas trzeba mieć trochę więcej futer. Już kiedyś wspominałem o tym w podlinkowanym wyżej tekście. Teraz nie będę się powtarzał, a jedynie mogę dać nadzieję, że za jakiś czas podejmę ten temat w sposób kompleksowy.

Od bardzo dawna mam chęć na kompletny set z futerek kamionki/tumaka. Nie mają długiego włosa, a są ciepłe. Dzięki temu w uszytym z nich stroju sylwetka pozostaje szczupła i zgrabna. Robiłem pewne przymiarki z tych kilku sztuk, które już mam. W połączeniu z lisimi dodatkami, według mnie, pod względem wizualnym byłaby to rewelacja. Niestety do tej pory nie udało mi się zebrać dostatecznej ich ilości, tak że nawet nie wystarczą na uszycie pończoch. Martwa kuna przy drodze zimową porą i w dodatku w dobrym stanie, to prawdziwy rarytas. Ostatnią znalazłem na początku listopada tamtego roku. Latem trafiają się o wiele częściej, ale wtedy ich futro jest rzadsze, no i trzeba zdążyć je podjąć zanim muchy przylecą.

W lesie spowitym księżycowym blaskiem można robić różne rzeczy. Jedni po prostu trwają samotnie w bezruchu na wcześniej upatrzonym miejscu. Zapadają w mistyczny trans lub tańczą z duchami. Inni udają się tam z podobnymi sobie kompanami - ku uciesze zmysłów (zwłaszcza dla nich). Jest to o wiele przyjemniejsze, niż mogłoby się komuś wydawać. Każdy będzie przejawiał taką aktywność, co do której czuje, że jest mu potrzebna. Jednak moim zdaniem, tę noc dobrze jest spędzić na samotnej wędrówce, zatrzymując się tylko co jakiś czas, by ocenić sytuację i odetchnąć.

Ta wyjątkowa noc, to znakomita pora na obserwację nietypowych zachowań zwierząt. W aktualnościach wspominałem o nagrywaniu rozmów saren. Zastanawiasz się pewnie, co to takiego? Werbalny język to nie tylko domena ludzi, aczkolwiek tylko oni mają go najlepiej rozwinięty. Niektóre gatunki zwierząt również porozumiewają się w ten sposób, jednak ich słownictwo jest daleko mniej rozbudowane.
Bardzo lubię podsłuchiwać sarny. Najlepiej robić to zimą, kiedy są w większych grupach. Księżyc w Pełni sprawia, że są jakby podniecone... a może to nie Księżyc, tylko coś innego? Trudno opisać ich zachowanie, wszak wygląda ono na jakiś taniec. Trzeba wtedy znaleźć się dostatecznie blisko nich, bo w lesie z dystansu kilkudziesięciu metrów niczego nie zobaczymy, ani tym bardziej nie usłyszymy. W dzień próżno jest wypatrywać czegoś tak niezwykłego. Nawet myśliwi nie wiedzą o tym, choć im się zdaje, że zwierzęta nie mają przed nimi tajemnic.

Podsumowując, bo dziś nie chce mi się już dalej pisać;), jeśli macie ku temu dogodną sposobność, to spędzajcie Pełnię w lesie, a nie gdzieś w mieście. Ten czas jest jedną z najpiękniejszych chwil, które możemy doświadczyć w ziemskim życiu. W jaki sposób go spędzimy; owocnie, albo bezproduktywnie - to wszystko daje świadectwo o jakości naszego zwierzołactwa.


Beria, 20-02-2020 roku