"Pierwotny Instynkt" - Co to, po co i dlaczego?

Kiedy 23 lata temu po raz pierwszy zetknąłem się z internetem nie zdawałem sobie sprawy z potencjału, jaki się w nim kryje. Na tamtym etapie, oraz przez następnych kilka lat traktowałem go wyłącznie jako źródło wiedzy i rozrywki. Byłem wtedy zbyt młody, aby myśleć o wykorzystaniu tego medium do innych celów, np. w rozwiązywaniu problemów natury egzystencjalnej. - Zawsze miałem taki jeden, z którym borykam się praktycznie przez większość życia. Samotność. Częściowo wynika z mojego charakteru, wszakże duszą towarzystwa nigdy nie byłem. Z ludźmi spotykałem się kiedy to było konieczne. Poza tym nie nawiązywałem z nikim bliższych relacji. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem mizantropem i nie lubię ludzi dla zasady, bo tak nie jest. Po prostu nie trafiłem na takich, którzy nadają te same fale co ja. W ciągu dotychczasowego życia miałem styczność z różnymi osobami - bardziej lub mniej wartościowymi, jednak niewielu z nich zaliczało się do mojego rodzaju. Ja zaś w pewnym momencie, kiedy zaczęło docierać do mnie to, kim jestem, potrzebowałem do szczęścia kogoś podobnego sobie.

Ludzie mają różne charaktery i pasje. Ci, którzy lubują się w popularnych aktywnościach, np. kolarstwie bardzo łatwo znajdą towarzyszy. Oni nawet nie potrzebują do tego pośrednictwa. Inne mniej widoczne grupy mają chociażby swoje czasopisma, poprzez które również można nawiązywać znajomości. Ale co mają powiedzieć przedstawiciele rzadkich fenomenów - tkwiących w ich psychice, zaś na co dzień mało rzucających się w oczy? Bez pomocy zaawansowanych środków komunikacji jest prawie niemożliwe aby rozpoznać takich ludzi, nawet wtedy, gdy się na nich trafi.

Będąc takim nietypowym człowiekiem, już od samego początku odkrywania siebie miałem wielkie problemy ze znalezieniem towarzyszy. Ponieważ w realnym życiu poniosłem klęskę na tym polu, dlatego postanowiłem szukać drogi gdzie indziej.

no image

Pierwotny Instynkt w fazie projektowania (2011r.)

Internet. Na półmetku czasów licealnych potrafiłem poruszać się w nim już nader zręcznie. W tym okresie zasoby w polskiej sieci były znacznie bogatsze i atrakcyjniejsze niż to, co widziałem pod koniec lat 90. Wtedy jeszcze nikt nie słyszał o wielkich kombinatach społecznościowych typu Facebook (które moim zdaniem cofają internet w rozwoju - choć to temat na inną rozmowę), ale istniały już pierwsze fora dyskusyjne. Powstały one w miejsce mailowych list dyskusyjnych i co chwila wyrastały nowe.

Naturalnym biegiem rzeczy w końcu nadszedł moment, że zacząłem przeszukiwać internet aby znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania - kim ja w ogóle jestem? A także po to, by sprawdzić czy poza mną gdzieś jeszcze istnieją tacy ludzie.

"Wilkołactwo" było pierwszą frazą, od której zacząłem badania. Nie tylko ja wpadłem na tę myśl, bowiem jak się później okazało z rozmów, wiele innych osób zainteresowanych antropomorfizmem zaczynało od tego pojęcia. To zresztą logiczne, bo przecież nowicjusze nie mogli wiedzieć o innych, bardziej precyzyjnych terminach, czyli o teriantropii (teriomorfii), albo furry.

W roku 2004 jedną z najciekawszych polskich stron o tej tematyce był portal "Werewolf Theory". W zasadzie to nie był portal, ale blog hostowany za free na serwerach Onetu (kiedyś oferowali taką możliwość). Layout i content - wg mnie pełna profeska, aczkolwiek osoba która go prowadziła w zasadzie ograniczała się tylko do publikacji historycznych doniesień o wilkołakach - ale konkretnych, oraz pisanych świetną polszczyzną. W międzyczasie powstało forum o takiej samej nazwie, nota bene postawione przez tegoż autora(kę). Nigdy nie byłem ich zarejestrowanym użytkownikiem. Brak konsekwencji mnie odstraszał, dlatego ograniczałem się do przeglądania wypowiedzi userów. Zarówno ten blog jak i forum już dawno nie istnieją. Niemniej warte są wspomnienia choćby z tego powodu, że to właśnie tam zapoznałem się z szerszą terminologią i że ktoś poza mną wykazuje ciągoty do takich spraw.

Blog o wilkołakach, który wymieniłem w poprzednim akapicie skończył się jakieś 15 lat temu. Po nim przez długi czas nie było sensownego następcy. Jednak równolegle z nim powstały fora dyskusyjne zorientowane na kulturę furry. Co to jest furry chyba nie muszę nikomu tłumaczyć;] Grunt, że najstarsze z nich istnieje do dziś. Tam jednak też nigdy nie pisałem. Udzielałem się natomiast na innym polskim futrzanym forum - Furalternative w 2007-2008 roku - do momentu, aż admin RyanFurrier (którego pozdrawiam) przemajstrował bazę danych co doprowadziło do jego upadku... Na tym chyba poprzestanę, bo obszerne wykłady o historii were/furry w rodzimym internecie, to trochę nie na temat.

no image

W redakcji Pierwotnego Instynktu - Relaks lisicy ;)

Podkultura furry jest obecnie najpopularniejszą formą przejawiania idei zoomorfizmu wśród ludzi. Powiem szczerze, że kiedyś przez pewien czas mi to wystarczało. Szybko jednak - w miarę rozwoju ducha - zorientowałem się, iż poprzestanie na furry nie jest moim celem. Co tu dużo mówić - futrzaków interesuje przede wszystkim to, co zwnętrzne, a więc skupiają się na humanoidalnej formie zwierząt. Nie dostrzegają natomiast głębszego znaczenia tego, co "wyznają". Na dodatek powszechny infantylizm tych ludzi zdecydowanie odstrasza mnie od ich środowiska.

W związku z powyższym nie było innej rady jak tylko zacząć urzeczywistniać własną wizję. Nie od razu przystąpiłem do dzieła. 3-4 lata trwało zanim określiłem kierunek przedsięwzięcia i przede wszystkim dojrzałem do jego realizacji.

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Napisałem trochę tekstów, w przerwach zaś programowałem szablon strony. Jesienią 2011 zarejestrowałem domenę (wtedy teriantropia.pl) i wykupiłem serwer. Pierwotny Instynkt wkrótce zaistniał w wyszukiwarkach, a wraz z tym faktem zaczęli się schodzić pierwsi czytelnicy. Spokojnie budowałem sobie zaplecze, myszkowałem po lasach, poznawałem ludzi. Sielanka nie trwała jednak długo...

Początkowo miałem zamiar ustanowić serwis działający na zasadzie współdzielonej platformy, w której użytkownicy mogliby publikować własne teksty, a także gdzie zamieszczalibyśmy newsy z naszej działalności. Niestety z pewnych przyczyn i katastrofy, która powaliła mnie w 2015 roku, z ambitnych planów nic nie wyszło... Po wznowieniu projektu zarejestrowałem nową domenę - zgodną z tytułem strony. Zmieniłem również nieco narrację treści.

Gdy 2011 roku było już pewne, że postawię w sieci stronę poświęconą zwierzołactwu, oraz sprawom bezpośrednio z nim związanych. To z myślą, że miało to być coś nowego - coś, czego jeszcze internet nie widział. - Nie po to, żeby się lansować, ale ze zwykłej przyzwoitości. Po prostu chciałem pokazać na tyle prawdziwą stronę teriantropii, na ile się tylko da. Darowałem sobie publikacje historii o zmiennokształtnych powielanych z innych stron, albo wymyślanie legend o bestiach. Zamiast tego postanowiłem opisywać takie przejawy [mojego] fenomenu, które praktykuję i które można w jakiś sposób udowodnić. Prawda jest najważniejsza. Ona przyciąga nawet tych, którzy na siłę ją negują. Prawda rozwali każdy mur, dlatego kieruje się nią nie tylko w internecie, ale i w życiu codziennym.

Ze zwierzołactwem nierozerwalnie wiąże się empatia wobec zwierząt - tych realnychych. To oczywiście zobowiązuje do walki o ich los. Nie jestem jednak oderwany od rzeczywistości i nie mam zamiaru ratować roślinożerców przed drapieżnikami, ani bezwzględnie przed ludźmi. Natomiast zaciekle zwalczam patologie, które pewni ludzie realizują w świecie zwierząt. Myśliwi są jedyną grupą społeczną - na tyle zuchwałą, że ich przedstawiciele w rządzie uchwalili prawa, które tylnymi drzwiami pozwalają na tortury zwierząt. Oni uczynili igrzyska z zadawania śmierci i robią to otwarcie - dlatego nienawidzę ich bardziej, niż kogokolwiek... Teraz mniej więcej wiecie, co jest przyczyną antymyśliwskiego wymiaru tej strony.

Nie lubię permanentnej samotności. O ile kiedyś nie było tak źle, tzn. zawsze znalazł się ktoś, by pogadać, o tyle teraz panuje grobowa cisza. Kiedy przed 7 laty zaliczyłem wpadkę, która mnie prawie zabiła i wyłączyła z aktywności na niemal 3 następne lata, to po zupełnej rehabilitacji, znajomości odbudować już się nie dało. Tak to w życiu jest. W czasach kryzysu słabe charaktery uciekają jako pierwsze.

Mieć przyjaciół, którzy są nimi naprawdę, a nie jakimiś imitacjami, to prawdziwy skarb - cenniejszy, niż wszelkie dobra materialne. Ciężko o takich ludzi, nie wspominając już o spotkaniu teriantropów. Założyłem stronę, aby zwierzołaków przyciągnąć. Jednak Ci, którzy piszą do mnie i deklarują się jako tacy, trzymają dystans. Nie wiem co jest grane... może jakieś niejasne obawy?

Obecnie stronka funkcjonuje jako autorski blog. Nie ma chętnych do współpracy, więc musi być tak jak jest. Mam zamiar prowadzić go dotąd na ile będę w stanie to robić, czyli dopóki jakaś naprawdę mocarna przeszkoda nie stanie mi na drodze.

Będę naprawdę szczęśliwy, jeśli wiedza którą tu zdobędziecie pomoże rozwiązać problemy, jakie być może Was trawią. Ta świadomość jest dla mnie ważniesza niż widok nabitego licznika odwiedzin (i własnej pychy).

Beria, 27 stycznia 2022