Wszystko widzieć i jednocześnie być niewidocznym dla innych - to jedna z moich zasad, którą kieruję się podczas działań wywiadowczych. Rykowisko jest dla mnie czasem zdobywania informacji różnego rodzaju... tak, nie mam zamiaru ściemniać, że chodzę tam wyłącznie w celu podglądania jeleni. Słuchanie porykiwań byków, to wielka przyjemność. Jeszcze fajniejsze jest doświadczenie ich niestandardowych odgłosów - wtedy, gdy jeleń w ciemnościach podchodzi do szeleszczącego w gęstwinie człowieka, by na dystansie kilku metrów zorientować się, że nie ma przed sobą drugiego samca własnego gatunku. Wtedy odskakuje jak oparzony, a swoje niezadowolenie oznajmia poprzez wściekłe prychanie i charczenie. To, i inne zjawiska gwarantują niezapomniane przeżycia, ale poza nimi istnieje jeszcze druga strona rykowiska. Myśliwi. W tym czasie jest ich pełno w lesie. Nietrudno domyślić się, że oni także podpatrują jelenie, lecz nie tylko dla samego podziwiania. Byki w trakcie godów są bardzo ruchliwe i zarazem mało ostrożne. To oznacza, iż stają się łatwym celem do upolowania. Nie ma nic prostszego niż wejść na ambonę stojącą na leśnej polanie i zaczekać, aż jeleń wyjdzie na otwartą przestrzeń.
Intensywność odstrzałów w ciągu rykowiska daje spore szanse na przyłapanie myśliwych w nieetycznym zachowaniu. Jednym z takich przejawów jest odcinanie trofeum zabitego jelenia i pozostawianie reszty zwłok. Dwa razy trafiłem podobne niespodzianki, co prawda nie w czasie rykowiska, ale jednak. Innym uchybieniem myśliwych jest strzelanie do płowej nocą - tu trzeba przypilnować kogoś na miejscu, aby to udowodnić.
Do Puszczy jeździłem sobie rowerem. To mój ulubiony środek transportu. Jest ekologiczny, tani w eksploatacji, przyczynia się do utrzymania kondycji fizycznej, nie zwraca na siebie uwagi i wszędzie wjedzie. Z jego perspektywy widać więcej niż jadąc samochodem, a to dla mnie ważna sprawa. Największa wadą roweru jest zasieg uzależniony od siły rowerzysty, a także niska ładowność i brak osłony od niekorzystnej pogody. Niemniej ten pojazd to wg mnie najlepsza opcja do skrytego poruszania się po lesie.
Jeśli mam zamiar prowadzić długotrwałe obserwacje z ukrycia, to rower zostawiam w znacznej odległości od docelowego miejsca czy rejonu. Tak jest wygodniej i bezpieczniej. W przeciwnym razie trudno zachować ciszę i swobodną mobilność - kiedy rower ciągnie się z sobą. Co prawda wyrobiłem sobie taką wprawę, że umiem przedzierać się z rowerem przez gęste zarośla i bagniska nawet w nocy, ale... nie jestem w stanie robić tego tak szybko, jak wtedy gdy nie mam z sobą balastu.
Jadąc wieczorem na rykowisko jest niemal pewne, że powrót nastąpi już po ciemku. W związku z tym konieczne trzeba zawczasu pomyśleć nad właściwym doborem miejsca na ukrycie roweru. To przynajmniej musi być jakiś charakterystyczny punkt, łatwy do lokalizacji w ciemnościach. Złamanie tej zasady prawie na pewno zemści się poważnymi trudnościami w odnalezieniu pojazdu. Ponieważ z praktyki wiem, że punkt charakterystyczny za dnia, nocą nie odznacza się niczym szczególnym od pozostałych, dlatego dobrze ułatwić sobie późniejsze trafienie poprzez umieszczenie np. na drzewie małego odblasku. Dzięki temu zaoszczędzimy sobie czasu zmarnowanego na skrupulatne poszukiwania po omacku.
Drogę powrotną również trzeba sobie dobrze zaplanować - o ile będzie przebiegać poza utartym szlakiem. W nocy bardzo łatwo zagubić się idąc na przełaj przez gęste zarośla - nawet jeśli jest to znany teren. Kilkadziesiąt metrów krzaków czy bagien nie stanowi problemu. Kiedy jednak do pokonania jest kilkaset metrów uroczyska i na dodatek chmury przysłaniają księżyc i gwiazdy, no to bez praktycznych umiejętności, albo środków technicznych w postaci kompasu, szybkie wybrnięcie z takiej pułapki może być bardzo trudne. Nie raz i nie dwa pobłądziłem w nocy do tego stopnia, że przez dwie godziny kręciłem się w kółko zanim ustaliłem właściwe położenie i kierunek. Czasem bywało tak, iż zachodziłem w miejsca odległe o kilka kilometrów od zaplanowanej trasy... To są właśnie uroki nocnych marszów przełajowych po lesie. Doświadczenie potrzebne do utrzymania stałej orientacji w takich warunkach zdobywa się z czasem. Może kiedyś napiszę teoretyczny wykład na ten temat. Jednak sama teoria bez praktyki - tym przypadku - nic nie znaczy.
To demon?
Na wstępie napisałem, że preferuję taki sposób poruszania się, aby nie być widocznym przede wszystkim dla innych ludzi. Dyskrecja to ważna sprawa jeśli chce się zaobserwować coś ciekawego. Myśliwi nie lubią gdy ktoś ich podgląda, czy nawet obecności osób trzecich w łowisku. Tracą wtedy spokój ducha, pewność siebie i wykonują podejrzane ruchy. Skryta obserwacja nie jest prosta. Potrzeba pewnej wprawy, aby nie być zauważonym i aby to było bezpieczne. Szczególną ostrożność należy zachować po zmroku, kiedy słabe światło i odległość od ambony nie pozwalają stwierdzić, czy ktoś na niej przebywa. Łatwiej dostrzec myśliwego na zwyżce przytwierdzonej do drzewa, niż siedzącego na ambonie - biorąc pod uwagę ten sam dystans i natężenie światła. Ponadto same ambony różnią się jeśli chodzi o tzw. "martwe pole". To jest nic innego jak niedogodny obszar widzenia i strzału. Im mniejsze (węższe) okienka w ambonie, tym większe jest martwe pole. Z kolei okienka panoramiczne pozwalają na prawie dookólną obserwację. Naturalnie łatwiej też wypatrzeć myśliwego, który przebywa na ambonie z oknami panoramicznymi - choć nie zawsze.
Ubranie musi być w barwach leśnych. Wszelkie jaskrawe kolory należy wyeliminować. Koniecznie trzeba zadbać o zasłonięcie dłoni rękawiczkami, ponieważ ich jasny kolor i ruchliwość zdradza naszą pozycję z daleka. To samo dotyczy twarzy - musi być przysłonięta np. czapką z daszkiem, a szyja, broda i usta zakryte - niekoniecznie pełnowymiarową kominiarką, a przynajmniej elastycznym kominem, który z szyi można naciągnąć po same oczy. Jeśli spełnimy te warunki, wówczas znacznie utrudnimy wykrycie naszej pozycji nie tylko zwierzętom, ale przede wszystkim ludziom. Co prawda najlepszy optyczny kamuflaż nic nie da jeśli przeciwnik dysponuje termowizją. Na szczęście, obecnie mało kto ją posiada.
Łanie wyszły o zmroku. Stoją około 30 metrów ode mnie. Ich słuch jest tak ostry, że zwracały uwagę nawet na dźwięki wydawane przez mechanizm obiektywu aparatu.
Ważna jest sama technika poruszania się. Wszelkie gwałtowne ruchy są widoczne z daleka, dlatego przede wszystkim należy chodzić wolno, zaś ręce trzymać blisko ciała. Trzeba umieć wykorzystywać naturalne osłony np. roślinność, zagłębienia/wzniesienia terenu. Nocą istotne jest unikanie przechodzenia przez miejsca z "prześwitem". Bardziej zaawansowaną sztuką ukrywanie się jest zaadoptowanie punktów, na które nikt nie zwraca uwagi. Chciałbym dokładnie wytłumaczyć o co w tym chodzi, ale nie mogę zdradzać szczegółów byle komu. Myśliwi też tu zaglądają, więc sorry.
Niwelowanie wydawanych przez siebie odgłosów jest ważne w przypadku podglądania zwierząt oraz ludzi - tych ostatnich - z dystansu kilku, kilkudziesięciu metrów. W związku z tym trzeba zadbać o wyłączenie głośników we wszelkich posiadanych urządzeniach. Ekwipunek należy tak rozmieścić, aby nie wydawał on żadnych klekotów i metalicznych odgłosów, które w lesie słychać z daleka.
W nocy jedną z kluczowych zasad jest wyeliminowanie z użytku sztucznego światła. Ponieważ wiele urządzeń elektronicznych posiada wyświetlacze, dlatego jeśli zachodzi potrzeba ich użycia, to trzeba to robić w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko dostrzeżenia ich blasku przez osoby trzecie. Samo pilnowanie, aby włączony wyświetlacz był skierowany w naszą stronę to za mało. Jego światło bowiem odbija się od skóry twarzy, a nawet ubrań, co jest widoczne z daleka. Zatem w ustawieniach należy zminimalizować jego jasność i o ile to możliwe, włączyć tryb ciemny. Ponadto można też zasłaniać urządzenie odzieżą, a także po prostu pamiętać o jak najkrótszym czasie jego używania.
Czasem zachodzi konieczność posiłkowania się latarką. W takim przypadku należy zaopatrzyć się w model, który daje czerwone światło. Jego odbicie jest o wiele mniej widoczne z oddali niż światło białe.
Najciekawsze rzeczy dzieją się po zachodzie słońca...
Zdaję sobie sprawę, że tematu nie wyczerpałem. Nawet zagadnienia, które dziś poruszyłem mogłem jeszcze rozwinąć, ale szczerze mówiąc, nie chce mi się teraz rozpisywać. Jak nie ma chęci, to i nie ma pisania. Być może kiedyś podejmę temat kompleksowo... chyba za dużo tych zobowiązań. Na przestrzeni ostatniego roku obiecałem wykłady na tyle różnych spraw, a do tej pory prawie nic nie zrealizowałem. Jednak "Co się odwlecze, to nie uciecze", zatem cierpliwości i do zobaczenia wkrótce.
13 października 2021, Beria
Na patelni.