Myśliwi są jedną z niewielu grup społecznych, których święto ma powiązania z taką siłą, jak Kościół katolicki. 3 listopada to dzień wspomnienie św. Huberta. Według Tradycji kościelnej, miał on oddać zasługi na polu ewangelizacji swoich pogańskich jeszcze rodaków, natomiast w kulturze europejskich myśliwych, czci się go jako powiernika ich spraw przed Tronem Boga, a także jako opiekuna zwierzyny i chorych na wściekliznę.
- Tyle wynika z wersji oficjalnej...
Koneksje religii pokoju i miłości jaką jest chrześcijaństwo, z praktykami łowieckimi są co najmniej dziwne. Niestety większość ludzi bezkrytycznie przyjmuje głupoty, które poprzez wykorzystanie wizerunku biednego Huberta, serwują im myśliwi do spółki z przekabaconym klerem.
Dziś porozmawiamy o tym, jak myśliwym udało się zyskać przychylność hierarchów duchownych dla łowiectwa i dlaczego w ogóle zależało im na aprobacie tego procederu przez Kościół. W tym wszystkim najciekawsze jest to, że z powodzeniem osiągnęli swój cel posługując się odpowiednio spreparowanym kłamstwem - tak aby wyglądało na prawdę. Jeszcze dziwniejszy jest fakt, że Kościół katolicki mieniący się jako ostoja prawdy, miłości, sprawiedliwości i pokoju, zaaprobował te wszystkie bzdury, które podstawili mu myśliwi.
Na początek przypomnijmy, kim był święty Hubert z Tongres-Maastricht.
Jak podaje Encyklopedia Kościelna (Warszawa 1875), żył na przełomie VII i VIII wieku. Trochę dokładniejszą datę znajdziemy w dziele: Saint Hubert fondateus de Liegie, 1927r. (J.Coenen), w którym przeczytamy, że urodził się przypuszczalnie w latach 658-663 w Gaskonii. Po osiągnięciu dojrzałości opuścił kraj rodzinny udając się do Niderlandów, gdzie został rycerzem w służbie Pepina z Heristal. Tam ożenił się z miejscową damą i miał z nią przynajmniej jednego syna. W latach następnych został uczniem Lamberta, biskupa z Maastricht-Tongres, późniejszego świętego-męczennika. Podczas służby na dworze ordynariusza, Hubert przeszedł wielką transformację duchową i przyswoił sobie rozległą wiedzę teologiczną. Po śmierci Lamberta w roku 708, papież Sergiusz I zlecił mu objęcie urzędu po swoim poprzedniku. Później w 722 roku, przeniósł swoje biskupstwo z Maastricht do Liege. Św. Hubert z powodzeniem nawracał rodaków na wiarę chrześcijańską, którzy w większości byli wyznawcami kultu starych bogów germańskich. Zmarł w 728r. zyskawszy przydomek misjonarza Ardenów. Jego relikwie złożono w katedrze w Liege.
Świętego Huberta czczono jako patrona myśliwych już od IX wieku, co jest rzeczą zupełnie niezrozumiałą, gdyż w najstarszych (sprzed tego okresu) legendach o nim, brak jakichkolwiek wzmianek aby miał cokolwiek wspólnego z myślistwem. Przez stulecia nie wiązano go też wcale z legendą wg której miał ujrzeć jelenia z krzyżem w wieńcu. Zatem jak to się stało, że dzisiejszy wizerunek św. Huberta kojarzony jest przede wszystkim z tą niesamowitą opowieścią? Rozwiązanie naszej zagadki tkwi w postaci św. Eustachego, który żył przypuszczalnie na przełomie I i II wieki po Chrystusie. Choć brak na jego temat wiarygodnych źródeł historycznych, to wiadomo, iż święty ten był niegdyś popularny w kręgu kultury chrześcijan obrządku wschodniego. Jedyną "wiedzę" o nim czerpiemy z legend hagiograficznych: greckich, ormiańskich, syryjskich i łacińskich. Jakub de Voragine (XIII w.) korzystał z nich pisząc swoją Złotą legendę, która zdobyła wielką popularność w średniowiecznej Europie. Dowiadujemy się z niej m.in. jak to naczelnik wojskowy cesarza Trajana - Placydus - "Człek pełen miłosierdzia, lecz oddający cześć pogańskim bożkom", podczas polowania ujrzał Jelenia, w którego porożu jaśniał krzyż. Jeleń miał nakazać Placydowi przyjąć chrzest i zaniechać łowów (jako grzesznej rozrywki), by oddać się służbie Bogu. Eustachy - bo takie imię przyjął na chrzcie - stracił w pewnym momencie majątek, żonę i synów; po latach jednak zostaje odnaleziony przez sługi cesarza, by znów stanąć na czele armii. Tak się złożyło, że zostali do niej wcieleni jego synowie. Po latach odnajduje się także jego żona, wszyscy się rozpoznają, a wojska Eustachego odnoszą zwycięstwo nad barbarzyńcami. Następca Trajana, cesarz Hadrian rozkazuje Eustachemu złożyć ofiary dziękczynne w świątyni Jowisza, a gdy ten się wzbrania, tłumacząc swoją wiarę w Boga chrześcijan, okrutny władca skazuje go na pożarcie przez lwy. Ale dzikie bestie nie miały odwagi zbliżyć się do świętego, który odmawiając złożenia ofiary pogańskim bogom, wydając tym samym wyrok śmierci na siebie, wypróbował w ten sposób swoją wiarę.
Wygląda na to, że legenda o św. Hubercie, jaką znamy dziś: o rzekomym ujrzeniu przez niego jelenia ze świecącym krucyfiksem, została zmyślona. Natomiast myśliwi, dzięki dodaniu odpowiednich sformułowań dostosowali ją do własnych wyobrażeń. Według ich teorii "Bóg miał jedynie upomnieć świętego, aby ograniczył swoją pasję do zabijania (polowania)", - czego nie znajdziemy w żadnym ze źródeł historycznych, ani w przekazach. W ten sposób wypaczono prawdziwą naukę pochodzącą z tej legendy. Rzeczywistym morałem wypływającym z treści legendy o świętym Hubercie jest jego nawrócenie do Boga i rezygnacja z polowań. Gdyby było inaczej, tzn. jeśli Bogu zależałoby tylko na nawróceniu Huberta na wiarę, to znalazłby na tą okazję inną okoliczność. Tymczasem On wybrał moment, kiedy człowiek oddawał się zabijaniu dla rozrywki i poprzez jelenia z krzyżem (symbolem męki Chrystusa), dał do zrozumienia, że takie zachowanie jest niewłaściwe.
Z logiki opowieści o św. Hubercie wynika, że powinien on zostać patronem byłych myśliwych, którzy z powodów etycznych zrezygnowali z polowań. tymczasem jest zupełnie na odwrót. Ludzie aktywnie polujący czczą go jako swojego patrona. To tak jak by św. Pawła nazwać patronem prześladowców chrześcijan, bo jak wiadomo, przed nawróceniem tępił bez litości wyznawców Chrystusa!
Doprawdy trudno zrozumieć jak doszło do tego, że duchowieństwo katolickie zaakceptowało promyśliwską wersję tej legendy, zwłaszcza, że realny św. Hubert nie miał nic wspólnego z myślistwem, zaś jego "historia", to swobodna kompilacja kilku opowieści o mitycznym św. Eustachym. Katolicy dobrze wiedzą, że Kościół został założony przez Jezusa Chrystusa, który jest Bogiem kochającym, miłosiernym i sprawiedliwym. Powinni zatem jak najwierniej naśladować swojego Mistrza w tych cnotach względem bliźnich. Oznacza to także, że powinni je stosować w odniesieniu do zwierząt, bo jak wiadomo, istnieją ludzie, którzy odczuwają na sobie wszystkie ich ziemskie troski. Myśliwi nie muszą lubić zwierząt. Jeśli ich życie nic dla nich nie znaczy, to niech powstrzymają się od zabijania i znęcania nad nimi przez wzgląd na innych ludzi. Hierarchowie kościelni, gdyby pozostawali bezstronni i uczciwi, nigdy nie pozwoliliby myśliwym, jako sadystom i egoistom, wkraść się do tradycji kościoła ze swoim pseudoświętem. Tym bardziej, że zbudowane jest ono na kłamstwie, a kłamstwo jako przeciwieństwo prawdy, w oczach Boga nigdy nie zyska aprobaty.
Ziemska rzeczywistość jest niestety inna. Tu rządzą: chciwość, obłuda, nienawiść i wszelkiego rodzaju formy dogadzania sobie. Tymi antycnotami zawsze byli skażeni ludzie dzierżący władzę, a dla których polowania było rozrywką. Jest więc rzeczą zrozumiałą, że osoby duchowne (jako ludzie ulegający słabościom) trzymały się blisko nich i skłonne były naginać zasady własnej Idei, byle tylko w zamian uzyskać jakieś przywileje. Od średniowiecza, aż po czasy współczesne wszystko wygląda podobnie. Dziś nawet - można powiedzieć - doszło do zacieśnienia współpracy myśliwych i kleru. Co roku 3 listopada, w niektórych parafiach - zwłaszcza tam, gdzie księża również polują- organizuje się msze ku czci św. Huberta. Niejednokrotnie można zaobserwować na nich kuriozalne obrazki. Często ołtarze na tego typu uroczystościach przystrojone są porożem jeleni i szczątkami innych zwierząt. Wiszą one w pobliżu ukrzyżowanego Jezusa, jakby razem z Nim składały się w ofierze mszy świętej przed tronem Boga Ojca.
Myśliwym wydaje się, że skoro podstępnie uzyskali poparcie Kościoła na Ziemi, to automatycznie mogą liczyć na protekcję z Nieba. Na szczęście to tak nie działa. Bóg jest niewrażliwy na przekupstwa. Ale ludzie, zwłaszcza gdy religijne autorytety karmią ich kłamstwem, bardzo chętnie przyjmują te herezje - wszak duchowieństwo przecież "nie kłamie". - Oto jeden z powodów, dla których myśliwi zabiegają o względy kleru.
Księża z kolei chętnie współpracują z myśliwymi dlatego, że koła łowieckie potrafią sypnąć groszem i ufundować obiekty sakralne np. kaplice św. Huberta, witraże, obrazy i inne wota nawiązujące do jego kultu. Za łapówki dali się owinąć myśliwym wokół palca. Duchowieństwo najwyraźniej zapomniało, iż jego głównym celem jest służba Bogu oraz głoszenie Ewangelii i prawdy wszystkim ludziom. Największy skutek odnieśliby, gdyby dawali przykład osobiście. Tymczasem okazuje się, że niektórzy poprzez akceptację kłamstwa służą różnym grupom interesu wypierając się własnej Idei.
Beria,
10-11-2013