Zanieczyszczenie środowiska ołowiem pochodzenia myśliwskiego

Ludzie którzy polują dla sportu bardzo często uważają siebie za "najlepszych ekologów". Jednocześnie wyśmiewają się z osób mających inny pogląd na ochronę przyrody i zwierząt niż oni sami.

Przyjrzyjmy się zatem z bliska jednemu z aspektów ochrony środowiska "po myśliwsku" czyli jego zaśmiecania i zatruwania.

Począwszy od XVI wieku, kiedy nastąpił gwałtowny wzrost znaczenia ręcznej broni palnej w technice wojennej i myśliwskiej, do środowiska jest uwalniane nieprzerwanie aż po chwilę obecną wielkie ilości ołowiu. Jak wiadomo ten metaliczny pierwiastek ze względu na swój wysoki ciężar właściwy i plastyczność, świetnie nadaje się jako materiał na pociski. Niestety ołów podobnie jak wiele innych metali ciężkich, wykazuje toksyczne działanie na organizmy żywe. Na ten temat istnieje już bogata literatura naukowa, dlatego nie będziemy obecnie przytaczać szczegółów. Warto tylko wspomnieć, że wyjątkowo niebezpieczne są jego organiczne związki, które jako dobrze rozpuszczalne w wodzie mogą się łatwo rozprzestrzeniać po środowisku. Te substancje powstają z reakcji nieorganicznych soli, którymi metaliczny ołów pokrywa się na powietrzu (oraz w środowisku wodnym o niskim ph). Te z kolei reagują z obecnymi w glebie kwasami fulwowymi i huminowymi. Również ołów w postaci wolnej wykazuje właściwości trujące. Dowiedziono tego analizując zatrute ptaki wodne, które pobierając pokarm z dna jezior i stawów, zbierały także zalegający w mule śrut. Następnie reagował on z sokami żołądkowymi i wędrował po całym organizmie wywołując u nich ołowicę i w konsekwencji śmierć.

Ołów uwalniany do środowiska przez myśliwych:
1. Śrut na drobną zwierzynę
2. Kule typu "breneka" - najczęściej służą do uśmiercania dzików
3. Fragment pocisku karabinowego (od sztucera)
Biały nalot, to wykazujący toksyczne właściwości hydroksowęglan ołowiu.

Do końca XVIII wieku, na Starym Kontynencie, głównym źródłem czystego ołowiu w glebie były działania wojenne i oczywiście myśliwi - lecz w mniejszym stopniu. Dopiero w XIX stuleciu broń palna niemal całkowicie wyparła broń białą jako główne narzędzia myśliwskie. Wraz z początkami wieku XX, wojskowa - jakby to powiedzieć - emisja ołowiu do środowiska zaczęła tracić na znaczeniu. Choć jak wiadomo wojny szalały w Europie i na świecie, to w tym czasie konstrukcja pocisków uległa znacznym modyfikacjom. Przede wszystkim zmniejszono kalibry ręcznej broni palnej do 5,56 - 8 mm, natomiast ołowiane rdzenie zastąpiono stalowymi penetratorami, które są tylko otoczone cienką warstewką (ok. 0,5mm) ołowiu, zaś całość zawiera się w stalowym, miedzianym lub mosiężnym płaszczu. Większość kul wystrzeliwanych przez wojsko i tak ląduje na strzelnicy, skąd są odzyskiwane. Jeśli zaś dojdzie do wojny - no cóż, żadna wojna, w przeciwieństwie do myślistwa, nie trwa w nieskończoność.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa amunicji wykorzystywanej do polowań. Tutaj spotykamy zarówno ciężkie kule wykonane z "gołego" ołowiu, jak i lekkie pociski sztucerowe (z wyglądu podobne są do wojskowych). Do tych pierwszych, czyli wykonanych w całości z czystego ołowiu zaliczamy śrut o różnej wielkości oraz lite "kule" w kształcie tępo zakończonego walca tzw. breneki. W Europie tego typu pociski stosuje się do napełniania amunicji wykorzystywanej w broni gładkolufowej, zwykle w kalibrach 12/70 i 16/70. Masa samego ładunku (wiązki śrutu) lub breneki w przypadku kalibru 12, wynosi ok. 32 gramy. Śrut to najczęstsza forma ołowiu emitowanego do środowiska przez myśliwych. Można go znaleźć prawie wszędzie. Szczególnie duże ilości zalegają w miejscach, gdzie często poluje się na drobną zwierzynę, a więc: niektóre pola, nieużytki oraz przede wszystkim stawy rybne. Trochę mniej jest pocisków typu "breneka" przy pomocy których zabija się dziki, czasem też sarny. Ich większe skupiska można odszukać w pobliżu ambon, gdzie myśliwi oczekują w zasiadce na ofiarę.

Inną odmianą pocisków myśliwskich są kule sztucerowe do gwintowanej broni małokalibrowej. To specjalnie zmodyfikowane pociski jakie stosuje się w broni wojskowej. Różnią się od swych militarnych pierwowzorów m.in. tym, że po trafieniu w cel (ciało zwierzęcia) ulegają silnej deformacji w części wierzchołkowej. Ma to na celu zwiększenie tzw. współczynnika obalającego. Kule do sztucerów zawierają mniej ołowiu niż te od broni gładkolufowej. I chociaż ich celność jest wysoka, to jednak są obecne w glebie. Dzieje się tak ponieważ wiele z nich po trafieniu, mimo zniekształcenia (szczególnie ołowiane rdzenie) przebija ciało zwierzęcia na wylot. Pewne ilości ich fragmentów ( bo całych nigdy nie znajdziemy) zalegają pod zwyżkami.

W jaki sposób możemy się przekonać, czy w danym miejscu leży ołów pochodzenia myśliwskiego? Ponieważ znajduje się on na powierzchni gleby lub na głębokości kilku centymetrów, dlatego do poszukiwań potrzebujemy wykrywacza metali, który jest wystarczająco czuły na małe metalowe przedmioty o wielkości rzędu: 2,5 - 10 milimetrów kwadratowych.

Gdyby myśliwym naprawdę zależało na ochronie przyrody, to ograniczyliby zużycie ołowiu do minimum. Tymczasem jest na odwrót. Oni potrafią beztrosko oddawać strzały, często tylko na "wiwat" - zwykle z broni gładkolufowej, bo naboje do niej są tanie, ale też zawierają dużo ołowiu. Kiedy już uczciwie starają się trafić do celu i rzeczywiście trafią - to nie miejmy złudzeń - ale wszystkie śruciny ze względu na rozprysk nie są w stanie utkwić w celu. Zawsze coś zostanie w ziemi. Strzelby gładkolufowe powinny też być wycofane z użycia z powodu ich niskiej celności. Oni jednak, z powodu swojego egoizmu nie zrezygnują dobrowolnie ani ze śrutówek ani z bezsensownego strzelania.

Teraz przejdziemy do tematu pokrewnego, a mianowicie, do myśliwskich śmieci.

Tym myśliwi śmiecą:
1. Łuski po nabojach do broni gładkolufowej
2. Gilzy mosiężne po amunicji sztucerowej
3. Przybitka naboju śrutowego

Na pewno niejeden Czytelnik w trakcie pobytu w polu lub nad jeziorem, natknął się na łuski po amunicji myśliwskiej. Są to plastikowe rurki w różnych kolorach, zaślepione z jednej strony metalowym cokołem w którym osadzony jest zapłonnik. Służą jako "pojemnik" scalający na ładunek śrutu albo brenekę z przybitką, prochem i spłonką. Po wystrzeleniu ładunku taka łuska jest bezużyteczna (można je zregenerować, ale jest to nieopłacalne) i zazwyczaj wyrzucana - niestety zwykle tam, gdzie myśliwy oddał strzał, czyli na ziemię. Dawniej gilzy tego typu były wykonywane z tektury i dzięki temu biodegradowalne. Dziś niestety produkuje się je z tworzyw sztucznych, które - jak wiadomo - nie rozkładają się. Przybitki ładunków śrutowych także wykonane są z plastiku. Zalegają w wielkich ilościach razem z łuskami, zwłaszcza w obrębie stawów hodowlanych gdzie myśliwi polują na ptactwo.

Pod ambonami znajdziemy też czasem inne łuski - wykonane w całości z metalu. To gilzy od sztucerów. Myśliwi je raczej zbierają, bo można je dobrze sprzedać albo ponownie wykorzystać do scalania amunicji.


2 listopada 2013