Od kiedy znalazłem pierwsze poroże, tak do dziś jestem fanem ich poszukiwania - niejako z konieczności. Wszystko zaczęło się od tego, że kiedyś postanowiłem wykonać dla siebie rzeźbiony fotel z jelenimi tykami doczepionymi do oparcia. Drewno niezbędne do jego konstrukcji można kupić. Największy problem był z porożem. Ponieważ nie handluję częściami zwierząt, dlatego pomysł jego nabycia musiałem odrzucić. W związku z tym nie pozostało nic innego, jak tylko samemu je znaleźć. Znając dobrze zwyczaje zwierzyny wiedziałem, gdzie mogą być. Już pierwszego dnia trafiłem na tykę 3-letniego byka. Ta była za mała. Kilka godzin później wypatrzyłem parę o wadze 2,5 kg sztuka - te z kolei zbyt wielkie. Reasumując, do dziś nie znalazłem takich, które by idealnie nadawały się do zamierzonego celu. albo ich wymiary mi nie pasowały, albo znalazłem dobry, ale tylko jeden.
Gdy zaczynałem przygodę z porożem liczyłem co najwyżej na tyki. O wieńcach trudno było myśleć. Wtedy wydawało mi się, że trafić na coś takiego jest jak wylosować 6 w totka. Tymczasem do dziś mam ich na koncie już kilka. Na pewno duże znaczenie ma teren, w którym zbieram. Jest on miejscem bytowania zwierzyny grubej i wilków. Względna niedostępność z powodu zabagnienia sprawia, że nikt tam nie wchodzi dla relaksu. Moczary. Krótki jest czas, kiedy można tam za czymś się rozejrzeć. Późna wiosna, lato i wczesna jesień odpada z powodu przeogromnej ilości robactwa, które tnie bez litości. Ponadto wysoka temperatura w warunkach wysokiej wilgotności sprawia, że człowiek szybko zostaje oblany potem. Jeśli do tego dodamy brodzenie przez błoto po kolana i gąszcz zarośli - jak w dżungli, no to naprawdę nie ma lekko.
Pierwszy wieniec w tym sezonie. Tak go zastałem. Na wysepce za mną jest prawie cały szkielet po nim, tzn. kręgi, miednica i kości kończyn. Niestety brakuje kości nosowych. Prawdopodobnie zostały utopione w mule. Próbowałem je odszukać - bez rezultatu.
Późna jesień - od listopada i zima do końca lutego. - Można wtedy iść, z tym, że wtedy dzień jest krótki i trzeba się sprężać. Ja w zimie nie chodzę za porożem, bo wtenczas objazd dróg w poszukiwaniu potrąconych zwierząt stanowi dla mnie priorytet. Ponadto tropienie kłusowników też zabiera wiele czasu, także nie ma kiedy zająć się czymś mniej pilnym. Dopiero od marca do pierwszych dni maja jest najlepsza pora na to. Raz, że wtedy jelenie zwalają stare poroże. Po drugie obumarła, pokruszona roślinność umożliwia dostrzeżenie przedmiotów leżących na ziemi i nie stanowi wielkiej przeszkody dla człowieka. Wreszcie po trzecie - dzień jest dłuższy.
Elegancko oszlifowany i zabarwiony. Leżał prawdopodobnie od września-października ubiegłego roku. Pierwsza para bocznych zębów z ledwo widocznymi rejestrami. Dwie kolejne średnio zużyte na ich krawędziach. Wg mnie byk nie był starszy niż 8 lat.
W tym roku, ze względu na ciepłe zakończenie zimy wegetacja roślinności zaczęła się wcześniej niż zwykle. Tatarak już zaczyna wyłazić spod wody. Na krzewach bagiennych pąki powoli przechodzą w liście. Z każdym dniem ten proces będzie zachodził szybciej, dlatego czasu jest mało. Świeży szuwar utrudnia poszukiwania. Jeśli nie chwycą przymrozki, to do połowy kwietnia w lesie łęgowym zazieleni się obficie. Także już teraz wiem, że nie zajrzę w każdy zakątek, gdzie bym chciał.
C.D być może N.
Jelenie lubią mokradła.