Preparowanie trofeów kostnych

Spośród kości, jakie można uzyskać ze zwierząt najczęściej jest tak, że głównym przedmiotem naszych zainteresowań będą ich czaszki. Sposób postępowania z nimi uzależniony jest od stanu w jakim je znajdziemy. Nie ulega wątpliwości, że najmniej roboty czeka nas kiedy trafimy na taką czaszkę, która przeleżała gdzieś na wolnym powietrzu wystarczająco długo, aby tkanki miękkie uległy rozpadowi, ale jednocześnie dość krótko, żeby nie rozsypywała się w palcach i zachowała zęby. O wiele więcej czasu będziemy musieli poświęcić na obróbkę świeżej głowy, tzn. zawierającej mięso - tutaj jednak sposób jej oczyszczania jest raczej zależny od pory roku (przynajmniej u mnie) w jakiej wpadnie nam w ręce.

no image

Tak wygląda czaszka rogacza krótko po odejściu białych larw. Na potrzeby zdjęcia zostawiłem fragment skóry pod którą (między nią, a kością) jest pusta przestrzeń i siatka ze ścięgien. Czerwoną ramką zaznaczyłem tzw. różę - będzie o niej mowa w tekście.

W miesiącach występowania owadów najlepiej jest wystawić taki łepek na ich działanie. Nekrofilne larwy odwalą za nas całą robotę związaną z usuwaniem mięsa ze wszystkich zakamarków i co najważniejsze - zrobią to z chirurgiczną precyzją. Jedyne co zostawią oprócz oczywiście kości, to skóra i ścięgna, ale te już będzie łatwo usunąć ręcznie. Metoda "larwalna" jest niewątpliwie wygodna i w pełni naturalna, ale ma jednakże istotne wady. Po pierwsze, trzeba się tu liczyć z dość długim czasem oczekiwania na efekt końcowy, bo minimum 2 tygodnie - tyle trwa "praca" robaków na głowie średniej wielkości, a to i tak jedynie przy sprzyjającej temperaturze (pow. 20*C). Drugą wadą, choć dla niektórych (w tym dla mnie) może być zaletą, jest barwa takowej czaszki - będzie ona żółtawa. Jeśli komuś zależy na idealnie białym kolorze, wówczas powinien usuwać tkanki poprzez gotowanie. Ja na ten przykład nie lubię sterylnie białych kości, bo one wyglądają jakby były zrobione z plastiku. Dla mnie czaszka musi mieć naturalne zabarwienie, czyli odznaczać się "ciemniejszą bielą" - że tak się wyrażę. Odpowiedni stopień wybielenia uzyskuje się poprzez wypalanie eksponatu w nadtlenku wodoru, wszelako trzeba pamiętać, iż tylko kości wygotowane ze świeżych zwłok można łatwo wytrawić na czystą biel. W przypadku kiedy czaszka zostanie poddana produktom rozkładu tkanek miękkich wówczas trzeba się liczyć z jej trwałym kremowym odcieniem. Nie bez znaczenia jest też zapach, który wiąże się z naturalnym rozkładem. Kości objedzone przez robaki niestety przejmują trupi odór, dlatego w celu jego neutralizacji i tak konieczne jest trawienie ich w wodzie utlenionej.

O sposobie wystawiania znalezisk na działanie owadów pisałem pokrótce tutaj. Teraz tylko dopowiem, że powinno się unikać zabierania ich z sobą do domu w stanie nierozłożonym, z tą myślą, iż położy się je gdzieś na podwórku aby były pod ręką. Jest to związane z fetorem, który już po trzech dniach od śmierci nabiera potężnej mocy. Jeśli wokół nie ma dostatecznej silnej cyrkulacji powietrza, wówczas można go wyczuć z kilkudziesięciu metrów. Do tego dochodzą tabuny much (przez pierwsze cztery dni ) i widok działających robaków... nie da się do tego zbliżyć bez obrzydzenia, a co dopiero przyglądać się im (mimo to, ja raz przyniosłem świeżą głowę do siebie, umieściłem ją na drzewku i codziennie oglądałem jak postępują "prace" larw). Kto mieszka sam i nie ma sąsiadów, ten może sobie trzymać co chce. W innym przypadku najlepiej postąpić tak, jak pisałem w podlinkowanym tekście - przywiązać znalezisko drutem do drzewa gdzieś na odludziu i spokojnie odczekać 2 tygodnie.

Metodą pokrewną do powyższej jest macerowanie: macerowanie.html

Po upływie tego czasu można bez obaw podejść do czaszki. Białe robaki uległy już rozproszeniu. Co najwyżej (gdyby poczekać jeszcze z tydzień) znalazłoby się tam brązowe, owłosione larwy skórników i szubaków, lecz w niewielkiej ilości. Czaszka będzie obciągnięta suchą, odstającą od kości skórą i ścięgnami. Żeby je usunąć trzeba posłużyć się ostrym nożem. Najwięcej z tym problemów jest w przypadku czaszek jeleniowatych z porożem, bowiem gruba skóra wokół możdżeni z trudem daje się odciąć. Jeśli ktoś ma kłopoty z jej usunięciem na sucho, to głowę można namoczyć w wodzie aby zmiękczyć skórę - ten sposób jest dobry z tego względu, że odcinając ją w stanie rozmiękniętym istnieje mniejsze ryzyko uszkodzenia nożem róży poroża. W trakcie pracy trzeba uważać, aby nie pogubić zębów ponieważ te pozbawione wiązania tkanek miękkich łatwo wypadają.

Po wykonaniu tych zabiegów należy przygotować 2-3% roztwór nadtlenku wodoru po czym zanurzyć w nim czaszkę. Trzeba wszakże uważać, aby płyn nie dotknął (nawet na chwilę!) róży. W przeciwnym razie nastąpi jej odbarwienie przez co będzie miała nieestetyczny wygląd. Kąpiel prowadzi się minimum całą dobę. Po jej upływie wyciągamy trofeum, usuwamy ewentualne rozmoknięte ścięgna i resztki skóry po czym płuczemy w czystej wodzie i wystawiamy na słońce do całkowitego wysuszenia. Jeśli po wyschnięciu nadal występuje trupi odór, a barwa kości jest zbyt ciemna, wówczas moczenie trzeba powtarzać aż do skutku w nowo sporządzonym roztworze. Zgodnie z tym co wcześniej pisałem, czaszki oprawionej przez robaki praktycznie nie da się totalnie wybielić. Tutaj przestrzegam przed stosowaniem perhydrolu o silnej mocy (30%). Lepiej wytrawiać długo w niskim stężeniu (2-3%), niż szybko w dużym. Stężony nadtlenek wodoru niszczy kości, dlatego nie wolno ich w nim moczyć godzinami w nadziei dokonania "wybielającego cudu".

no image

Wyblakłe parostki na skutek długotrwałego działania deszczu i słońca. Po natarciu ich sokami odpowiednich roślin można przywrócić im dawne zabarwienie - napiszę o tym kiedy indziej.

W wysuszonym trofeum pozostaje jeszcze osadzić zęby (jeśli wylatują). Najtańszy sposób polega na ich zagipsowaniu w zębodołach.

Inną metodą doprowadzania czaszek do porządku jest zwilżanie ich wodą i wystawianie na słońce. O ile w przypadku trofeów świeżych, oprawianych przez gotowanie można nader szybko tym sposobem osiągnąć wysoką biel, to już kości "porobaczane" wymagają wielomiesięcznego prowadzenia tych zabiegów aby w ogóle mówić o w miarę dobrym efekcie wizualnym.

W zimnej porze roku, czyli kiedy brak jest owadów kości trzeba preparować poprzez gotowanie. Również ci, którym zależy na wysokim stopniu czystości trofeum powinni wybrać to rozwiązanie niezależnie od pory roku. W lecie do wygotowywania nadają się tylko świeże znaleziska, tzn. bez robaków. Głowy odcięte zimą, ale które przeleżały kilka tygodni w dodatniej temperaturze można gotować, lecz nie w domu, bo smród będzie przeogromny.

Przed gotowaniem należy zdjąć skórę, odciąć żuchwę i tyle mięsa, ile tylko się da. Wstępnie oczyszczone trofeum wstawia się na 12h do garnka z zimną wodą, której poziom powinien być poniżej róży poroża. Ta czynność pozwoli na wypłukanie krwi z kości sitowych. Potem przystępujemy do gotowania (pamiętać o niedopuszczeniu do zanurzenia róży). W przypadku saren gotowanie prowadzi się (od momentu wrzenia) 20 - 45 min, a jelenie od 1 do max 1,5h - w zależności od wieku: młode najkrócej, starsze dłużej. Nie wolno przesadzać z długością gotowania, bo inaczej rozejdą się szwy i nastąpi nadmierne obluzowanie zębów. Najlepiej już w trakcie gotowania sprawdzać co 10 min czy mięso łatwo odchodzi. Więcej nt. gotowania: preparacja_czaszek_poprzez_gotowanie.html

no image

Parostki okręcone foliówkami w celu ich ochrony przed czynnikami atmosferycznymi. Muszą być one szczelne, aby do środka nie dostała się woda. Ten rodzaj zabezpieczeń trzeba stosować w przypadku wielomiesięcznej ekspozycji trofeum na wolnym powietrzu w celu samoistnego oczyszczenia się z trupiego fetoru i resztek organicznych.

Po zakończeniu powyższego procesu twardą szczotką i nożem zeskrobuje się mięso z zewnątrz. Sporo kłopotu jest z czyszczeniem blaszek kostnych w nozdrzach. Kto ma, ten może użyć karchera, z tym, że musi pamiętać aby nie skierować strumienia wody na tyki, bo grozi to ich odbarwieniem. Mózg najwygodniej wypłukać wodą pod ciśnieniem. W tym celu do węża ogrodowego podłączamy sztywną rurkę o średnicy pozwalającej na swobodne jej wsunięcie przez otwór rdzenia do puszki mózgowej. Następnie rozdrabniamy nią tkankę i odkręcamy wodę. Pryskać będzie na wszystkie strony, dlatego zawór trzeba mieć pod ręką aby móc swobodnie regulować ciśnienie.

Tak oczyszczoną czaszkę można jeszcze odtłuścić w roztworze proszku do prania białych tkanin. Nie wolno natomiast używać kolorowych płynów do naczyń itp. bo mogą zabarwić kości.

no image

Na górze fragment szabli dzika. Pochodzi z żuchwy, która wiele lat przeleżała w słońcu na polu. Kiedy ją znalazłem miała już pęknięcia wzdłuż z dwóch stron. Nie było innej rady jak odciąć najbardziej uszkodzoną część. Strzałka wskazuje zarys szczeliny.
Poniżej kieł lisa z zaznaczonym odpryskiem, który powstał na skutek leżenia naszyjnika na gorącym kaloryferze.

Kiedy wszystko jest gotowe, tzn. mamy trofeum bez tkanek miękkich, wówczas można przystąpić do wybielania. Najprościej robić to poprzez zwilżanie kości wodą i wystawianie ich na słońce. Drugą metodę, czyli kąpiel w 2-3% roztworze nadtlenku wodoru też już opisywałem.

Na zakończenie wypada powiedzieć coś o zębach. Dla nas największe znaczenie mają kły dzików i zwierząt drapieżnych. Można z nich bowiem wykonać rozliczne efektowne ozdoby. Jeśli chodzi o wyciąganie ich z czaszek, to najlepiej dokonać tego po rozkładzie mięsa. Wtedy bardzo łatwo wyjąć je palcami z zębodołu bez narażania na uszkodzenie. Wyrywanie kłów ze świeżej głowy za pomocą metalowych kleszczy skończy się ich złamaniem, dlatego jeśli komuś zależy na czasie, to powinien sobie wykonać specjalne, ostre dłutko z hartowanej stali osadzone w masywnym uchwycie. Takie narzędzie wbija się z każdej strony wzdłuż korzenia zęba aby zerwać wiązania z kością czaszki. Potem kieł wyciąga się szczypcami, których szczęki zabezpieczone są gumowymi nakładkami. Jednakowoż trzeba pamiętać, że ta metoda sprawdzi się tylko w przypadku drapieżników, ale nie da się tak wydobyć szabel dzika, ponieważ siedzą one bardzo głęboko w żuchwie. Dlatego tu trzeba czekać do rozkładu tkanek, albo piłować kość.
Pod żadnym pozorem nie wolno kłaść zębów na rozpalonym kaloryferze czy w ogóle narażać ich na podwyższone temperatury. Inaczej wahania termiczne spowodują odpryski szkliwa i pękanie na całej długości, co zwykle oznacza ich nieodwracalne zniszczenie.


Beria, 9 września 2019